Gliwice - Piekary śląskie

Niestety, po tym jak nasze wierne rumaki wyrzuciły nas poza granicę czeską, nie przyszło nam pojechać nigdzie dalej jak do Piekar Śląskich. Podróż ta zrodziła się z czystego obowiązku odebrania zamówionego kubka, który rzekomo ma mi pomóc w motywacji do pisania. Ale nawet taki wypad postanowiliśmy zamieścić na blogu, jako że sezon ogórkowy pojawi się za oknem lada dzień. Razem z Marcinem wyruszamy koło godziny dziewiątej. Przed faktycznym wyjazdem, przyszło nam wymienić dętkę w jego kole. Przebiła ją niepozorna igła od akacji. Wymiana idzie całkiem sprawnie, co nie spowodowało dużej utraty czasu.

  
Bardzo szybko dojeżdżamy do Bytomia. Mieszkańcy śląska i nie tylko, z pewnością słyszeli złe słowa o tym mieście, ale przejeżdżając niektórymi uliczkami można śmiało stwierdzić, że nie taki diabeł straszny. W gruncie rzeczy gdyby nie te wszystkie, niewykorzystane ruiny budynków, które niewątpliwie mają potencjał, to czyniąc historię krótką, Bytom można porównać z najładniejszymi miastami śląska. Natrafiliśmy też na jedną z głównych ulic, której piękno budowały ciągnące się na poboczach drzewa i jadący tramwaj, daleko na jej końcu wznosiła się zaś wieża kościoła pw. Świętej Trójcy. Takie drogi zachęcają by dotrzeć do ich końca, ale nasz cel zmusił nas do zboczenia z kursu. Zanim pożegnamy miasto złej sławy, natrafiamy na zabytkowy, ale wciąż funkcjonujący tramwaj. Miło, że można jeszcze spotkać tak stare, unikalne perełki, które bezapelacyjnie cieszą oko. Niestety zdążył odjechać zanim Marcin wyjął aparat. 
Szukamy w Bytomiu szlaku rowerowego bardzo skracającego trasę do celu, ale jak się okazuje, istnieje on chyba tylko na naszej starej mapie, bo nawet autochtoni nie wiedzą o jego istnieniu. W końcu wjeżdżamy w ślepy zaułek i pozostaje wrócić aby spróbować innej, pewniejszej drogi. Kierując się głównie intuicją, a nie mapą ostatecznie znajdujemy prawidłową trasę do Piekar. Niedługo znajdujemy także ulicę, na której mieści się zakład mojego zleceniobiorcy. Ulica ta imponuje długością i przylega do niezwykle interesującego cmentarza. Wyróżnia się kilkoma kapliczkami i murem z paroma małymi bramami, przypomina do złudzenia warowne podgrodzie. Docieramy na miejsce, odbieramy kubek i wracamy do domu. 



Przejeżdżając jeszcze raz przez Bytom podjeżdżamy bliżej kościoła św. Jacka w stylu neoromańskim. Kościół wyglądający niemalże jak katedra jest prawdziwym miodem dla oczu. Potężna zabudowa z wieżami i dość nowoczesnym placykiem przed nią, czyniły widok naprawdę imponującym. Wycieczka krótka i nieszczególnie porywająca, ale ważne że bez paliwa.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz